... nie martwcie się, nie będę wklejała swoich wierszy.
Natomiast chciałabym, abyście Wy wkleili. Ale nie, nie swoje!
Pewnie macie ulubionych poetów, artystów, których dzieła trafiają w dziesiątkę na tarczy Waszych serc.
[URL=www.fotosik.pl][/URL]
Wiersze, które idealnie odzwierciedlają nasze romantyczne dusze, emocje, myśli, refleksje i ich zalążki.
Dalej misie, obnażcie swoje artystyczne wnętrza!
Niektórzy lubią poezję...
To może ja, bo lubię się obnażać w internecie, przecież wiesz ;*
"Kiedy czekasz aż świt jak włamywacz wśliźnie się przez zasłonę aby odebrać ci życie"
wąż wpełzał do dziury,
a ona poprosiła:
opowiedz mi o
sobie.
i
opowiedziałem
jak dawno temu
pobito mnie
w jakimś zaułku
w innym
świecie.
a ona na to że
jesteśmy wszyscy
jak gnane drogą
świnie,
nasze
naćpane mózgi
śpiewają
chwałę
noża.
na
boga,
jesteś jakaś dziwna,
powiedziałem.
siedzieliśmy
tam
paląc
papierosy
o
piątej
nad ranem
Bukowski, miszcz. I ta Padlina Baudelaire'a, którą masz w opisie, takie piękne, budujące.
Oczywiście ;-).
Najbardziej lubię Irit Amiel, ale w internecie nie mogę znaleźć jej poezji, którą mogłabym skopiować.
Wiersz Tuwima mi się bardzo podoba ;-)
A, nie znam.
Ano, jeden z lepszych, podbijam.
Aż nazbyt dobrze Cię znam, emocjonalna ekshibicjonistko, lol.
No ba, wiem co dobre.
A beatnicy? W moim temacie nie może zabraknąć Allen'a Ginsberg'a.
Skowyt - fragment
Widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem,
głodne histeryczne nagie,
włóczące się o świcie po murzyńskich dzielnicach w poszukiwaniu wściekłej
dawki haszu,
anielogłowych hipstersów spragnionych pradawnego niebiańskiego
podłączenia do gwiezdnej prądnicy w maszynerii nocy,
którzy w nędzy łachmanach z zapadniętymi oczyma w transie czuwali
paląc w nadnaturalnych ciemnościach tanich mieszkań, płynąc poprzez
dachy miast, kontemplując jazz,
którzy pod liniami kolejki nadziemnej odsłaniali swe mózgi Niebiosom i
objawiały im się natchnione anioły Mahometa rozkołysane na dachach
czynszówek,
którzy odbyli uniwersytety chłodnym promiennym wzrokiem rojąc
Arkansas i Blake'em natchnioną tragedię pośród mędrków wojny,
których wylano z uczelni za obłęd i obsceniczne ody rozlepiane w oknach
czaszki,
którzy trzęśli się w bieliźnie w niegolonych pokojach, paląc w koszach na
śmieci swe pieniądze i nasłuchując Terroru za ścianą,
których kopano w brodę przyrodzenia, gdy wracali przez Laredo z
przemytem marihuany dla Nowego Jorku.
WILLIAM BUTLER YEATS
"Tkaniny niebios"
oraz bardzo lubię Poezję śpiewaną
Jacka Kaczmarskiego
np.
Ech od cholery tego jest,no ale;
Marcin Świetlicki - 79´
Oczywiście, że nie ma miłości..
Nie ma i nigdy nie było.
Nawet to cośmy robili.
W żadnym calu nie zahacza o miłość.
Oczywiście, że nie ma miłości..
Pomyliłem się, pomyliłem się..
Oczywiście, że nie ma miłości..
Można już odetchnąć, można wetchnąć..
resztki swojego ciepła..
..w resztki ciepła świata.
Marcin Świetlicki - Perarolo
Moment, kiedy się zapalają jednocześnie wszystkie..
..lampy uliczne w mieście.
Moment kiedy mówisz "to niepojęte, nie"..
..i nagle nie wiem co z tym zrobić dalej.
Umrzeć, wyjechać, nie zareagować?
Moment w słońcu, gdy patrzę na Ciebie z okna autobusu.
Masz inną twarz niż w chwilach kiedy wiesz, że patrzę.
A teraz patrzysz w nic. W błyszczącą szybę.
Za którą niby jestem..
..już nie ja, nie ze mną, nie w ten sposób, nie tutaj.
Może się wydarzyć wszystko, bo wszystko się wydarza.
Wszystko określają trzy podstawowe pozycje.
Mężczyzna na kobiecie. Kobieta na mężczyźnie.
Albo to co teraz.
Kobieta i mężczyzna przedzieleni światłem..
Marcin Świetlicki-Wierszyk dla Piotra
Wiesz chciałbym się podzielić tyle się przydarza.
Wiesz nie mam podzielności uwagi toteż kiedy jem
palę i piję, czytam piszę i
oglądam telewizję nie mogę w tym czasie
nikogo kochać. Nie bierze mnie polityka bo nie mam
podzielności uwagi musiałbym przestać żyć.
Wiesz chciałbym ci powiedzieć.
Ale nie mam którędy.
Rafał Wojaczek-Bądź Mi
Bądź mi od stóp do głowy, od pięty do ucha
Od kolan do pachwiny, od łokcia do paznokci
Pod pachą, pod językiem, od łechtaczki do rzęs
Bądź biegunem mojego pomylonego serca
Rakiem, który mózg jedząc pozwoli poczuć mózg
Bądź wodą tlenu dla spalonych płuc
Bądź mi stanikiem, majtkami, podwiązką
Bądź kołyską dla ciała, niańką co kołysze
Jedz mi brud zza paznokci, pij miesięczna krew
Bądź żądzą i spełnieniem, rozkoszą, znowu głodem
Przeszłością i przyszłością, sekunda i wiecznością
Bądź chłopcem, bądź dziewczyną, bądź nocą i dniem
Bądź mi życiem, radością, bądź śmiercią, zazdrością
Bądź złością i pogarda nieszczęściem i nudą
Bądź Bogiem, bądź Murzynem, ojcem, matka synem
Bądź- i nie pytaj, jak Ci się wypłacę
A wtedy darmo weźmiesz najpiękniejszą zdradę:
Miłość, która obudzi śpiącą w Tobie śmierć
i jeszcze troszkę...
Mam,oczywiście :
Podziękowanie
Za wszystko, wszystko Tobie, Boże dzięki:
Za męki serca, których nikt nie słucha,
Za gorycz łez i za trujące wdzięki,
Za zemstę wroga i za potwarz druha,
Za wszystko, w czym mnie oszukało życie,
Za ogien duszy, dzisiaj już w popiele,
Spraw tylko jedno, o Panie w błękicie,
Abym dziękować mógł już dni niewiele
Lermontow
EVVIVA L'ARTE! Tetmajer
Eviva l'arte! Człowiek zginąć musi -
cóż, kto pieniędzy nie ma, jest pariasem,
nędza porywa za gardło i dusi -
zginąć, to zginąć jak pies, a tymczasem,
choć życie nasze splunięcia niewarte:
evviva l'arte!
Eviva l'arte! Niechaj pasie brzuchy
nędzny filistrów naród! My, artyści,
my, którym często na chleb braknie suchy,
my, do jesiennych tak podobni liści,
i tak wykrzykniem; gdy wszystko nic warte,
evviva l'arte!
Evviva l'arte! Duma naszym bogiem,
sława nam słońcem, nam, królom bez ziemi,
możemy z głodu skonać gdzieś pod progiem,
ale jak orły z skrzydły złamanemi -
więc naprzód! Cóż jest prócz sławy co warte?
evviva l'arte!
Evviva l'arte! W piersiach naszych płoną
ognie przez Boga samego włożone:
więc patrzym na tłum z głową podniesioną,
laurów za złotą nie damy koronę,
i chociaż życie nasze nic niewarte:
evviva l'arte!
Szkoda ze tak mało osób docenia dzis piękno poezji...
Nie, nie mamy z sobą nic wspólnego.

ładne ;)
O, masz plusik w zeszyciku, ja też.
To, to:
http://www.youtube.com/watch?v=VyXsRzR0ioA
I jeszcze Stachura i Herbert i Tetmajer. ;)
Psyche - fragment
Psyche tajemna, smętna, zamyślona
wyciąga ku mnie dziewicze ramiona
i twarz nade mną pochyliwszy białą,
duchowi memu każe rzucać ciało,
i z własnych żądz mych i pragnień pogrzebu,
z mogiły szałów mych i namiętności,
ku mistycznemu podnosi mię niebu,
jakbym już duchem odstawa! od kości.
Nie wiersz a piosenka wierszowana ale Kaczmarskiego należy się miejsce wśród wielkich :-=)
"Lekcja historii klasycznej."
Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
Ave Caesar morituri te salutant!"
Nad Europą twardy krok legionów grzmi
Nieunikniony wróży koniec republiki
Gniją wzgórza galijskie w pomieszanej krwi
A Juliusz Cezar pisze swoje pamiętniki
"Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
Ave Caesar morituri te salutant!"
Pozwól Cezarze gdy zdobędziemy cały świat
Gwałcić rabować sycić wszelkie pożądania
Proste prośby żołnierzy te same są od lat
A Juliusz Cezar milcząc zabaw nie zabrania
"Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
Ave Caesar morituri te salutant!"
Cywilizuje podbite narody nowy ład
Rosną krzyże przy drogach od Renu do Nilu
Skargą krzykiem i płaczem rozbrzmiewa cały świat
A Juliusz Cezar ćwiczy lapidarność stylu!
"Galia est omnis divisa in partes tres
Quorum unam incolunt Belgae aliam Aquitani
Tertiam qui ipsorum lingua Celtae nostra Gali apelantur
Ave Caesar morituri te salutant!"
A dla pełnego wrażenia:
http://www.youtube.com/watch?v=OqIysRqBBys
Grupa muzyczna 'Akurat' wykorzystała ten tekst do swojego nagrania
'Do Prostego Człowieka'
całkiem przyjemne nagranko, a to tak na marginesie.
Ja lubię fraszki Fredry.

Marilyn Manson and Hey Fan ♥
Ptaszek umierając chowa się ucieka
by go nie ujrzał nikt w świecie,
jako serce co się skryło w głębi piersi człowieka
by umierając, umrzeć w sekrecie.
Ogólnie podobaja mi sie wiersze Poświatowskiej ;)
Pocałunki
Rimbaud Arthur
Moja Bohema
Włóczyłem się - z rękoma w podartych kieszeniach,
W bluzie, co już nieziemską prawie była bluzą,
Szedłem pod niebiosami, wierny ci o Muzo !
Oh! la la! co za miłość widziałem w marzeniach !
Szeroką dziurę miały me jedyne portki,
W drodze, pędrak - marzyciel, układałem wiersze,
Na Wielkiej Niedzwiedzicy miałem swą oberżę,
A od mych gwiazd na niebie płynął szelest słodki.
Słuchałem gwiazd w te dobre wieczory wrześniowe,
Siedząc na skraju drogi, i czułem, że głowę,
Jak mocne wino, rosa kroplista mi rasza.
Lub gdy w krąg fantastycznych cieni rosły tłumy
- Jak gdybym lirę trącał, wyciągałem gumy,
Stopę mając przy sercu, z zdartego kamasza.

Leśmian Bolesław
Asoka
Król Asoka, na wzgórza smuklejąc odsłoniu,
Patrzał zowąd na wroga, co poległ na błoniu,
I rozżalił się duchem na wronistym koniu.
I rzekł: "Odtąd niech wrogów nie będzie na świecie,
Niech łzom stanie się zadość, niech spoczną zamiecie -
Tak przysięgam: po pierwsze, po wtóre, po trzecie!"
I ukląkłszy na mieczu, jak klęczą mocarze,
Poukochał kolejno te rany, te - wraże,
I zgromadził w pamięci przewymarłe twarze.
A na jego skinienie od owej godziny
Powstawały schroniska - dziwy tej krainy -
Dla człowieka, zwierzęcia i wszelkiej rośliny.
Oto razu pewnego w tym czasie bez czasu
Król Asoka zmiłował oczyma wśród lasu
Wierzbę, co umierała bez liści hałasu.
Zadżumiona skwarami, bez jadła, napoju,
Schła, ledwo zieleniejąc, wpośród pszczół wyrobu,
W przeubogim, na zgony ordzewiałym stroju.
Król pojął z woli serca i z duszy nakazu
Jej milczenie, tak inne od milczenia głazu,
I czuł to, co się czuje - nigdy lub od razu.
Więc serdecznie jej sękom przyglądał się z bliska,
Więc widział, jak się zmaga i rdzą bólu błyska,
Więc poniósł własnoręcznie chorą do schroniska.
Tam jej wybrał zakątek od słońca pstrokaty,
Tam jej rany w rosiste poobłóczył szmaty,
Tam przygrywał na lutni i znosił jej kwiaty.
Ale wkrótce nadeszły rozpląsane święta,
I króla otoczyły w pałacu dziewczęta,
I zapomniał o wierzbie - bo któż to spamięta?
I tanecznie wędrował od sali do sali
I czuł, że tchom dziewczęcym brak jakichś korali,
I że coś powierzbnego w duszy mu się żali.
Aż oto strażnik bramny otrąbił po grodzie,
Że wierzba uzdrowiona w cudnej bezprzeszkodzie
Przyszła, by odtąd szumieć w królewskim ogrodzie.
Król Asoka z pałacu wybiegł na spotkanie
I wyciągnął ramiona i poglądał na nie,
Ze się tak wyciągnęły i tak niezachwianie.
I przybyłej sam wskazał wcieleniem swej dłoni,
Kędy ma się zielenić i w jakiej ustroni -
I spełniła, to wszystko tak, jak mówił do niej.
A w zwierciadle sadzawki aż do dna. odbita
Jaśniała, przeciw niebu w fali wniebowzbita,
I szepnął król do siebie: "Tu niechaj rozkwita!"
A po nocy, gdy księżyc jarami się bieli, ^
I gdy wszystko posnęło i wszyscy posnęli,
Ona wyszła podwójnie: z ziemi i z topieli.
I biegła, pątniku jąć, po schodów marmurze
W głąb nieznanych pałaców - ku górze, ku górze,
Czyniąc kroki płochliwe, zwiewne i nieduże.
Do królewskiej komnaty chciała się przedostać
I wniosła do jej wnętrza niebyłą tam postać,
A własnemu wzruszeniu nie mogła już sprostać.
Ponad królem uśpionym tak długo - niedługo
Szumiała, aby senną uczcić go posługą,
I w pierś jego zieleni wlewała się strugą.
Król się zbudził i spojrzał w pośpiesznej zadumie,
I zgadnął, że go kocha, po szumie - po szumie,
I uląkł się miłości, że jej nie zrozumie.
I rzekł smutny: "Bacz na to, że kochasz daremnie,
W słońce tobie poglądać, nie we mnie - nie we mnie!
Jakimż darem twe dary, wierzbo, odwzajemnię?
Chcesz połowę królestwa czy skarbu połowę?
Chcesz, bym ciebie na kwiatów pasował królowę?
Otom stał się ubogi i w miłość i w mowę."
A ona mu szepnęła w którymś okamgnieniu:
"Chcę, byś czasem znużony przystanął w mym cieniu
I gałąź moją swemu przychylił ramieniu.
Chcę, byś wierzył, że myślę o tobie i sobie,
I że nie bez miłości twe ogrody zdobię.
To - wszystko! - I byś pobyt dał mi na swym grobie."
I król rzekł: "Wierzbo, wierzbo, iść mi z tobą w pole!
Dolę twą, skoro trzeba, wraz z tobą przedolę -
Stanie się, jako pragniesz! Spełnię twoją wolę.
Czuję szczęście, gdy duszę w twoją zieleń wyślę,
Do miłości podobne tak bardzo, tak ściśle,
Ze jest samą miłością, skoro się zamyślę..."
Król umilkł. Chwilę wzajem patrzyli w swe światy,
Aż ona się z królewskiej wymknęła komnaty,
Nieśmiało więc powłócząc swe zielone szaty.
Król słyszał, jak radośnie w dół biegła po schodach,
I jak potem się w nocnych pogrążyła chłodach,
i jak potem szumiała w królewskich ogrodach.
to tak tylko z braku czasu

I see a line of cars and they're all painted black
With flowers and my love both never to come back
OFC
dam po polsku...
Thomasa Stearna Eliota
Wydrążeni ludzie
I
My, wydrążeni ludzie
My, chochołowi ludzie
Razem się kołyszemy
Głowy napełnia nam słoma
Nie znaczy nic nasza mowa
Kiedy do siebie szepczemy
Głos nasz jak suchej trawy
Przez którą wiatr dmie
Jak chrobot szczurzej łapy
Na rozbitym szkle
W suchej naszej piwnicy
Kształty bez formy, cienie bez barwy
Siła odjęta, gesty bez ruchu.
A którzy przekroczyli tamten próg
I oczy mając weszli w drugie królestwo śmierci
Nie wspomną naszych biednych i gwałtownych dusz
Wspomną, jeżeli wspomną,
Wydrążonych ludzi
Chochołowych ludzi.
II
Oczu napotkać nie śmiem w moich snach
W sennym królestwie śmierci
Nigdy się nie ukarzą:
Tam na złamanej kolumnie
Oczami będzie blask słońca
Tam tylko chwieją się drzewa
I głosy, kiedy wiatr śpiewa,
Są dalsze i uroczyste
Niż gwiazda blednąca.
I obcym nie był bliżej
W sennym królestwie śmierci
Niechaj jak inni noszę
Takie umyślne przebranie
Patyki stracha na polu
Szczurzą sierść, pióra wronie
Niechaj jak wiatr wieję się skłonię
Nie bliżej -
Niech ostatecznie ominie spotkanie
W królestwie ni światła ni cienia
III
Tutaj kraina nieżywa
Kraina kaktusowa
Tu hodują kamienie
Obrazy, ich łaski wzywa
Dłoń umarłego błagalnie wzniesiona
Pod migotem gwiazdy blednącej.
Czy tak samo jest tam
W drugim królestwie śmierci
Czy budzimy się zupełnie sami
W godzinę kiedy wszystko w nas
Jest czułością i czystymi łzami
Usta chcą pocałunku
A modłą się do złamanego kamienia.
IV
Nie tu są oczy
Nie ma tu oczu
W tej dolinie umierających gwiazd
W tej wydrążonej dolinie
Złamanej szczęce naszych utraconych królestw
W tym ostatnim miejscu spotkania
Na oślep szukamy
Nieufni i niemi
Na żwirach zgromadzeni pod opuchłą rzeką
Na zawsze niewidomi
Bo nie ukażą się oczy
Gwiazda nieustająca
Wielolistna róża
Królestwa śmierci bez świateł ni cienia
Nadzieja tylko
Pustych ludzi
V
Więc okrążajmy kaktus nasz
Kaktus nasz kaktus nasz
Więc okrążajmy kaktus nasz
O piątej godzinie rano
Pomiędzy ideę
I rzeczywistość
Pomiędzy zamiar
I dokonanie
Pada Cień
Albowiem Tuum est Regnum
Pomiędzy koncepcję
I kreację
Pomiędzy wzruszenie
I odczucie
Pada Cień
A życie jest bardzo długie
Pomiędzy pożądanie
I miłosny spazm
Pomiędzy potencjalność
I egzystencję
Pomiędzy esencję
I owoc jej
Pada Cień
Albowiem Tuum est Regnum
Albowiem Tuum est
Życie jest
Albowiem Tuum est
I tak się właśnie kończy świat
I tak się właśnie kończy świat
I tak się właśnie kończy świat
Nie hukiem ale skomleniem.
Urzekł mnie od samego początku
Święty Szymon Słupnik
Powołał go Pan
Na słup
Na słupie miał dom
I grób
A ludzie chłopaka na szafot przywiedli,
Unieśli mu głowę w muskularnej pętli.
Powołał go Pan na stryk.
Powołał go Pan,
By trwał.
By śpiewał mu pieśń
I piał.
A ludzie dziewczynę wśród przekleństw gwałcili
I włosy jej ścieli, i ręce spalili.
Powołał ją Pan
Na gnój.
Powołał go Pan
Na słup
Na słupie miał dom
I grób.
A ludzie mych wierszy słuchając powstają
I wilki wychodzą żerująca zgrają...
Powołał mnie Pan
Na bunt.
Ballada rycerska 1956 Stanisław Grochowiak