Konto usunięte: właśnie, miałam napisać jak tam "Yuma" - więc film troszkę przebarwiony, ale w gruncie rzeczy dobrze opisuje życie w tamtych latach. Dobrze jest się wybrać na ten film. Jest parę śmiesznych tekstów, kilka mocniejszych scen i momenty refleksji. Generalnie jak na polski film - jest dobrze ;)
Jak się domyślam, nie jest to dokument, ani dokument fabularyzowany więc naturalnym jest przejaskrawienie pewnych scen czy fragmentów rzeczywistości, by dotrzeć do widza. Niestety dziś twórcy filmowi muszą się prześcigać w 'pomysłach' by przyciągnąć klienta do kin, a sam film nie jest już tylko nośnikiem jakiegoś przesłania ale również - o ile nie przede wszystkim, źródłem zarabiania pieniędzy, które żywi naprawdę gros osób. To bardzo dobrze, że niektóre kwestie są wyolbrzymione, bo dla widza liczą się emocje, a nie pierdu-pierdu o historii. Czasami filmowa hiperbola uderza tak mocno, że skłania do refleksji, ale musi być umiejętnie użyta (vide filmy Moodyssona). Oglądane przeze mnie filmy to w większości dokumenty, lub kino rosyjskie/szwedzkie, więc może nie mam porównania, ale wydaje mi się, że jeżeli pęd za klientem będzie wzrastał, to niedługo będziemy oglądać zielonego liliputa ze słoniową trąbą cholera wie gdzie, wcinającego fekalia centaura z głową konia i ciałem człowieka. Oczywiście wszystko dla widza, i uciechy gawiedzi, chleba i igrzysk :).
A za krótką reckę dziękuję, pewnie się wybiorę na ten film :).