O tym, czy napój będzie smaczny, decyduje nie tylko gatunek herbaty. Nawet najprzedniejszy surowiec można zepsuć używając chlorowanej wody lub niewłaściwie przygotowując napar. Najlepsza jest świeża woda źródlana, ale może to być również woda oligoceńska lub mineralna (gotowana nie dłużej niż przez 30 sekund w otwartym naczyniu). Herbatę powinno się parzyć bezpośrednio przed podaniem, w ceramicznym lub szklanym czajniczku, wcześniej wyparzonym.

Wsypujemy do niego po łyżeczce herbaty na filiżankę napoju i dodatkowo jeszcze jedną, po czym zalewamy niewielką ilością wody. Herbatę czarną i oolong - wrzątkiem, zieloną i białą - trochę chłodniejszą wodą (o temp. około 75 st. C). Bardzo nieeleganckim zwyczajem, a zarazem błędem w sztuce, jest parzenie herbaty bezpośrednio w szklance lub filiżance.
Działanie herbaty zależy od czasu zaparzania. Jeśli ma pobudzać - parzymy ją 3 minuty, jeśli uspokajać - co najmniej 5 minut. Przy dłuższym parzeniu w esencji uwalnia się więcej garbników, napój traci smak i aromat, wytrąca się też osad. Dlatego lepiej nie parzyć herbaty na zapas.
Oprócz tego, gdy kupujemy herbatę warto wiedzieć, że...
Niektóre markowe mieszanki mają na opakowaniach kody literowe informujące o jakości i klasie herbaty (z jakich jest liści). Są to skróty od wyrazów angielskich. I tak np.
B (broken - czyli część) oznacza herbatę z łamanych liści,
T (tippy, czyli koniuszek) - najwyższa jakość, z nierozwiniętych pączków,
F (flowery, czyli kwiatowy) - z drobno krojonych młodych delikatnych listków lub kwiatów.
Jak parzycie herbatę?
Zwracacie w ogóle na to uwagę? Czy listki do kubeczka, woda z czajnika i pijecie?
Wiedzieliście o takich oznaczeniach herbaty?
Pozdrawiam!



