coś. bardzo stare. dziwne. inne.
Naprężony kótas, ukryty w majtkach niczym przyczajony tygrys w leśnym gąszczu, gotowy do skoku, aby całą swoją mocą sponiewierać ofiarę, czekał na sprzyjającą chwilę. Siedziałem tak i wpatrywałem się w jej na wpół obnażoną dupę, jak ogłupiały, jak matoł, jak głodne zwierzątko na kawał soczystego mięcha. Ciśnienie. Syk. Uderzająca do głowy krew. Szum w uszach i gdzieś tam na dole śliniąca się bestia.. Muszę się ogarnąć, jeszcze nie teraz, nie tu, nie teraz.
Nie teraz.
Jak to się dzieje, że wszystkich nas łączy ta dziwaczna zwierzęca natura, małe głupkowate zwierzątka popychane na przód, ku przetrwaniu przez głupi bezmyślny instynkt. Nawet jeżeli teraz nie chce, to wiem, że przyjdzie taki dzień w miesiącu, że jej odbije, że odbije. Że sama do mnie przyjdzie, rozłoży nogi i zapraszającym gestem uchyli ręką falbany tej przepaści rozpusty. Wiem, że tak to działa, ale to przecież bez sensu. Tak to przecież działa. Stałem teraz za nią. Powiew z wentylatora skierował w moją stroną woń jej tandetnych perfum, które przewiercały się przez korę mózgową i z chirurgiczną precyzją trafiały w samo centrum receptorów zapachu wywołując pożądany efekt. Szaleństwo. Dlaczego to robi? Dlaczego ta rozdymana suka mi to robi? Bestia szarpie się w potrzasku i próbuje uwolnić ze swojego więzienia. Warczy na mnie, wyzywa, krzyczy. Spokój tam chóju ty jeden! Leżeć było. Leży. Czuję jak ciśnienie krwi się zmniejsza, zwalnia, burza krwi cichnie. Uspokajam się.. tak. Tak już dobrze. Teraz już dobrze. Odwracam się bez słowa. Wychodzę. Szybki krok. Winda. Czerwony przycisk. Drzwi zamykają się. Winda rusza. Osz ty dupo wołowa, miałeś tego pisdogona na wyciągnięcie ręki, czemu żeś kórwa tego nie zrobił?! Znowu uciekasz, znowu uciekasz pedale. - ZAMKNIJ SIĘ, MAM CIĘ DOSYĆ! Znowu się buntujesz? Trzeba będzie tutaj kogoś ukarać! NIE MOŻESZ MI TEGO CIĄGLE ROBIĆ! - Mogę, mogę, kto mnie powstrzyma? No powiedz kto?! - JA, JA CIĘ POWSTRZYMAM... JA.. - morda ryj mówię. Stul dziub i zamknij oczy, za chwilę będzie już po wszystkim. - NIE CHCĘ TEGO... NIE CHCĘ.. - Czasami chciałbym żeby właśnie tak było. Dwie osobowości ukryte w jednym umyśle, jedna agresywna, która wciąż namawia tą drugą - słabszą - do tego co złe. Wreszcie ta ?słabsza? która nie ma w sobie tyle siły woli żeby przeciwstawić się tej pierwszej.. Chciałbym żeby tak było, ale jestem tylko ja. Ja sam i wiem, że nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia. Winda stanęła, wysiadam, skręcam w prawo, idę. Drzwi - naciskam przycisk - otwierają się z cichym mechanicznym pomrukiem, wchodzę. Kładę na łóżku, wyciągam nogi, układam ręce pod głową. Zamykam oczy. Cisza... Ta sama cisza, pełna samotności, dziwnej pretensji i przygnębienia.. Jestem już bardzo zmęczony. Po omacku szukam ręką pilota. Jest, odruchowo naciskam jedynkę, po chwili zewsząd dookoła rozchodzą się pierwsze nuty Rekwiem. Mam wrażenie jakbym się unosił. Dźwięki rozbijają się o ścianę, a ja dryfuję razem z nimi..
Chciałbym przedstawić wam moje myśli, ale nie te emo w białych butach, spodniach rurkach, grzywce ufarbowanej na czarno i łzie spływającej po moim policzku narysowanej markerem za 1,20 zł. To nie o to w życiu chodzi. Leżę na tym łóżku, słucham rozmyślam.. jestem tutaj! Ja żyję. Jak to mogło się stać, jak do tego doszło.. przecież nikogo o to nie prosiłem. A jednak. Jestem tutaj.
Może jestem dewiantem, zboczonym kórwiszonem, który myśli tylko o tym gdzie by dzisiaj włożyć kótasa.. nie wiem, może, ale to ja, ja jestem. Czuję. Co z tego, że penis przesłania mi cały świat, wiem że jakby go trochę odgiąć to obok jest całkiem piękny ? nowy świat. Gruba ta pyta, ciężko ją ruszyć z miejsca, ślizga się w rękach, jest napęczniała i wyraźnie dobrze jej w takiej pozycji. Staram się... te yebane perfumy, jak człowiek mógł stworzyć coś tak obrzydliwego. Jakim cudem taki syf może tak zawrócić w głowie. Sam nie wiem. Podgłaszam muzykę. Podgłaszam ją. Lubię ten stan kiedy przestaję słyszeć własne myśli. Lubię to.
Budzik: tit tit tit! (domyślne ? pora wstawać kórwa!)
Dzień dobry Pani Steniu ? Co dziś zjemy? - Na śniadanie marynowany fiót nosorożca, bon a petit! - Domyślne ? dziękuję (gdzieś tam w głowie: - Ty głupia zardzewiała kórwo, chyba próbujesz mnie zabić?!)
Błędy w przekleństwach muszą być niestety.
I jak ?
pozdrawiam.
insze jest od wszystkiego.
lista tematów
wypróżniam się literacko.
Nie o wszystkich pamietales, wiec szykuj się na bana

Oryginalnie

Podoba mi się szczegolnie ta część do pierwszego dialogu, uśmiechnelam się, czytajac to

Kilka potknięc jeżykowych, ale to nieistotne ;)
http://www.photoblog.pl/rudx/
mój Ci on :D
Aż tak nauczyć się modlić, że nie będzie już nam potrzebna modlitwa. Że modlitwą stanie się każdy nasz oddech, każde westchnienie, każda myśl, każda praca, każdy uczynek, każdy uśmiech...
mój Ci on :D
Aż tak nauczyć się modlić, że nie będzie już nam potrzebna modlitwa. Że modlitwą stanie się każdy nasz oddech, każde westchnienie, każda myśl, każda praca, każdy uczynek, każdy uśmiech...
http://www.photoblog.pl/rudx/
mój Ci on :D
Aż tak nauczyć się modlić, że nie będzie już nam potrzebna modlitwa. Że modlitwą stanie się każdy nasz oddech, każde westchnienie, każda myśl, każda praca, każdy uczynek, każdy uśmiech...
mój Ci on :D
Aż tak nauczyć się modlić, że nie będzie już nam potrzebna modlitwa. Że modlitwą stanie się każdy nasz oddech, każde westchnienie, każda myśl, każda praca, każdy uczynek, każdy uśmiech...