Konto usunięte: mi się udało ostatnio moją mamę wysłać na mammografię, ale nie było łatwo, podejrzewam, że tu chodzi o lęk, że jeśli faktycznie się coś dzieje to lepiej nie wiedzieć.
Powiem z "doświadczenie". Kilka lat temu zapytałam moją mamę kiedy ostatnio była u ginekologa, a ona, że po urodzeniu mojej siostry ( siostra ma 17 lat teraz), no to ja

a sama jeszcze u gina nie byłam, chyba z 18 lat miałam, albo 19. No i mama zaczęła coś stęękać, że nikt jej nie rozumie etc., że może chora, może umiera, i szlak mnie trafił.
Poszukałąm na necie najlepszego gina w okolicy, zadzwoniłam, umówiłam ją, poszłam powiedzieć tacie ( żeby czasem mama nie wymyślała, że czasu nie ma) zakomunikowałam jej to i pojechała. I teraz chodzi regularnie.
A przez te 17 lat nie chodziła, bo:
- jak miałam się urodzić, to miała swojego gina w zakłądzie pracy w mieście A, ale mieszkamy bliżej miasta B, no i przyszedł termin porodu, to pan ginekolog w mieście B, powiedział, że podrzutków z miasta A przyjmowac nie będzie i musieli jechać do miasta A,
- w mieście B dłuuugo było tylko 2 ginekologów, stare pryki, którzy lecą tylko na kasę, siostrę mojej mamy 2 razy porozrywali podczas porodu, bo nie chcieli zrobić cesarki, poza tym nie tylko ją...
- mama po urodzeniu siostry ( już w mieście B) też została traktowana jak szmata, bo niby ze wsi, ale kurczaka czy innej świni nie przywiozła.
Teraz mammografia.
Moja babcia miała raka piersi, sama sobie z wszystkim poradziła, teraz jeździ na kontrole. Moja mama znalazła u siebie jakiegoś guza i choćbym nie wiadomo co mówiła, to do lekarza nie chciała iść. Znowu się wkurzyłam i opierdzieliłam ją konkretnie, że niech ma swiadomośc, że ja i moja siostra też jesteśmy zagrożone nowotworem i niech się ogarnie przynajmniej dla nas. Po wycieczkach u lekarzy w całej WLKP w koncu się okazało, że jest ok. Ale teraz sami do niej dzwonią z przypomnieniem, że ma na badanie przyjechać.
Ot, taka sytuacja typowej baby przed 50, która ma stracha u dupy, ale jak się nie potrząśnie, to nie pójdzie.