voguer: taak, bo ktoś rzuci, sorry Watykan, bzdurę, bujdę i baśń co najmniej i od razu "ciężko jest to podważyć"
dla mnie jest to tak ciężkie jak zakwestionowanie istnienia św. Mikołaja czy Nessie (choć akurat te istnienia byłyby przyjemne )
Chyba troche przesadzasz przy porownywaniu religi do sw. Mikolaja ;)
Wielu ludzi w to wierzy i religia jest dla nich priorytetem..
Czasami tak sie zastanawiam, czy wierzą ludzie słabi pscyhicznie( bo nie potrafią się pogodzić z tym, że życie ludzkie się konczy ) lub mocni ( ze względu, że wierzą w coś, a nie maja zadnych racjonalnych dowodów, no bo co sie oszukiwać, dowodów na istnienie Boga nie ma )
voguer: aż mi się dodać o zgrozo nie chciało! ;PP samo cieszenie się jakoś mnie nie napełnia (a ja chcę kipieć), jakoś skomentować proszę....
Ok, zaraz będziesz kipieć
voguer: Nie, nie, nie - świat sam w sobie jest gotowym, względnie trwałym tworem; to jak go odbieramy zależy tylko i wyłącznie od nas; punktów wiedzenia, ogólnie i pompatycznie mówiąc, może być tyle, ilu nas jest; zatem każdy jest w stanie poznać świat od nowa, na swój sposób.
Zgadzam się z Tobą. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jeden aspekt, świat cały czas się rozwija, nie stoi w miejscu, wszystko sie zmienia, caly czas coś nowego mozna odkryć, coś nowego się pojawia. Czesto ten rozwoj napedzaja ludzie, ale sama przyroda nawet bez naszej ingerencji zmienia się, wiec uwazam, że nie bedzie takiego momentu, gdy człowiek powie : Znam już wszystko, świat nie ma przede mną tajemnic" ( bo nawet o ile by tak uważal, to w chwili gdy to powiedział moglo pojawić sie coś nowego, zmiany dokonują się nawet i w ułamkach sekund, zwyczajnie nie zdajemy sobie z tego sprawy.)
voguer: Ja jestem za tym, że przypadkiem (patrz odpowiedzi dalej); zbitką związków organicznych zdolych do myślenia (i to nasz wielki + ); nie wydaje mi się, żeby temat wymagał zbytniego rozdmuchania, zachwycania się sobą; w pełni akceptuję darwinowski ewolucjonizm; co do roli - w zasadzie, biologicznie patrząc, to zachownie gatunku [przecież ja, cholera, nic nie muszę - to cywilizacja nakazuje mi wcielić się w rolę istoty społecznej, z czym się wiążą wszelkie tabu, nakazy, normy etc,. etc] [jednak są też pozytywne aspekty cywilizacji, takie dla mnie oczywistości, jak np. sztuka, nauka w ogóle, poza tym, łatwiej nam się żyje w zorganizowanych grupach, w końcu nas "zaawansowało"]
Ja takze nie sprzeciwiam sie teoriom darwinowskim. Mozna nawet powiedzieć, że jesteśmy zaawansowanymi w rozwoju małpami jak dla mnie

Tylko w moim pytaniu raczej chodzilo mi glownie o to, po co jest człowiek, czy tylko po to, żeby wypelnić swoje zdania biologiczne i umrzec? Po co to wszystko? Jaki to ma sens? Ja nie wiem.
Konto usunięte: nie, absolutnie w to nie wierzę - to jakaś, może to kolokwialnie w tej kwestii zabrzmi, bajka, ale - religie są utrzymywane przez ludzi; człowiek rodząc się dopiero nabywa przeświadcznia, że gdzieś tam jest bóg, a z tym się wiążą wszystkie zniewolenia wynikające z istnienia religii (w zasadzie - każdej); nie mam żadnego powodu, żeby w to wierzyć - nigdy nie widziałem, nie czułem, wszystko wskazuje na to, że ludzie dawno dawno temu skonstruowali systemy religijne; wydaje mi się, że głównie po to, aby wyjaśnić sobie zjawiska, których nie rozumieli (jako przypadkowe twory biologiczne, które -nazbyt? - "zaawansowało" - zobaczcie, zwierzęta nie dysponujące taką inteligencją, choć nikt tego nie wie na 100%, chyba nie frapują się problemami religii, moralności, etc,.etc... oczywiście, posłuszny sługa boży da contrę, że to dlatego, że jesteśmy tworem boskim, a to już po prostu kwestia wiary, i """spór""" jest w zasadzie nierozstrzygalny... )
Kwestia wiary, ciezko klocic sie o to czy istnieje Bog z katolikiem, bo zadna strona nie ma definitywnego dowodu. Jestem po Twojej stronie, ale swiatu tego nie udowodnimy.

voguer: może nie będzie to zbyt spójne z surowymi i bezbożnymi rozważaniami wcześniejszymi, ale, owszem, tak - powinno się wytyczyć """"""""""normy"""""""""", mając jednak do nich wielki dystans; jako zwierzaki inteligentne, łatwo nam się żyje, tworząc ""cywilizację"" (szerokie skróty myślowe, chyba rozumiecie...); skoro łatwo nam się żyje stadnie [a po co sobie utrudniać żywot], to ci, którzy chcą z tej "łatwości" korzystać, powinni się jakoś doń dostosować...(to jest dość abstrakcyjne, bo żyję w tym i ciężo się na to patrzy z boku, dlatego jest raczej koślawo ujęte); ogólnie uważam, że każdy ma prawo do życia, jak mu się podoba, nikt nie ma prawa być zabity, zniewolony etc,.etc (wiem, wiem, to brzmi śmiesznie, idyllicznie, no ale....w końcu mamy wiele 'dziwnych' pragnień); uwaga - nie odczytujcie tego jako zaprzeczenie - że z jednej str jestem za 'normami', a z drugiej "nich każdy sobie żyje jak chce" - świat nie jest cz-b, jest elastyczny, być może tego nie dostrzegamy na codzień... przecież głosząc takie poglądy, nie jestem w stanie odpowiadać za morderców, zwyrodnialców etc,.etc, dlatego - mam sobie taką cichą utopię :)
czyli ogólem mozemy robić co chcemy, byle sobie nie szkodzić nawzajem?
voguer: to tylko kwestia gustu, granic, możliwości technicznych....;)) powiem tak: swiat jest jak goły człowiek (tylko, jak wcześniej zaapelowałem, nie bez granic), więc jest jak goły człowiek widziany ze wszystkich stron; cywilizacja jest ubraniem, w którym golas zaczyna żyć i funkcjonować; ma określony gust i takie ubranie wybiera, nosi, akceptuje...pewnych ciuchów nie włoży za żadne skarby... tak samo my: pewne zachowania akceptujemy, są na poziome głęboko zakorzanionej i cywilizacyjnie akceptowalnej normy ("""dobro"""), natomiast na pewnie ogół ludności się nie zgadza, co nie wyklucza całkowitej eliminacji tychże czynów ("""zło"""); tak więc ten metaforyczny ubrany człowiek, nosząc już przez ładych parę tys lat swój kostium, jest do niego przezwyczajony, jest normą, zwyczajem, tradycją....
Czyli Twoim zdaniem w pewnym sensie to tradycje i zwyczaje zadecydowaly, czym jest dobro, a czym zło?