styka51: Poza tym noga mi nie rośnie, więc jak zainwestuję w coś porządnego, to starszy na jakiś czas ;)
Dobry but przy średnim rocznym przebiegu wytrzyma spokojnie 5-6 lat, a nawet więcej :). Mi wytrzymują max 2-4 lata, ale to jest związane z tym, że ich nie szanuję, tzn. łażę od bagien, przez łąki, pola, lasy aż do gór więc zużycie jest niebotyczne. Szukaj butów na vibramie, z gore-texem, żadne sympatexy i inne wynalazki nie są w stanie konkurować z poczciwym gore. Dodatkowo w zależności jakie przeznaczenie ma mieć but - albo skóra ze wstawkami z cordury (sam mam takie na niziny i o dziwo cordura praktycznie się nie zużyła a jest w 100% wodoszczelna dzięki membranie), to tak na lekki trekking, taki but lepiej oddycha - albo but z nubuku lub skóry licowej (osobiście wolę licową) z jakimś gumowym otokiem na wyższe partie gór i łażenie w zimę. Gumowy otok powoduje zawsze większe pocenie się stopy, ale chroni skórę przed namakaniem, szczególnie noski, bo nawet najlepsze impregnaty dość szybko "wychodzą" właśnie z nosków przy kamienistym terenie. Co do wibramu zwracaj uwagę na rodzaj podeszwy, żebyś nie nadziała się na buty dedykowane do via ferrat, bo tamte mają taki jakby płaski przód podeszwy, bez bieżnika praktycznie, co w lekkim górskim terenie nie ułatwia podchodzenia, ani schodzenia, kiedy stąpasz po śliskich kamieniach czubkiem buta. Fajnym rozwiązaniem jest oddzielenie membrany od stopy taką miękką skórą perforowaną, bo dzięki temu noga nie ma kontaktu z membraną a przez to jej nie niszczy - w swoich właśnie "kończę" membranę, poprzecierała się od częstego wkładania i wyjmowania stopy, no ale - sympatex to nie to co gore ;p. Warto też zwrócić uwagę w vibramie na jego elastyczność, bo jeśli chcesz sobie po prostu połazić po górach, unikając raczej najwyższych szczytów, to nie kupuj butów w góry wysokie - mają często przesztywnioną podeszwę tak by umożliwiały wspinaczkę w skale, ale na podejścia się nie nadają bo po prostu męczą stopę. Z drugiej strony znam artystów, którzy jesienią Rysy robili w trampkach :D.
W doborze buta najważniejsze jest to, żebyś go sobie przymierzyła. Możesz obejrzeć w sklepie a zamówić w necie bo często bywa taniej, ale koniecznie trzeba włożyć giczoł w grubej skarpecie i pochodzić po sklepie by wyeliminować wady fabryczne czy też zwyczajne niedopasowanie do stopy. Lepiej wydać 50zł na pociąg do innego miasta i kupić coś co ma się ręku niż kota w worku :). Przed wyjazdem w góry polecałbym również rozchodzenie buta, bo często spotykam się z pretensjami użytkowników różnych kamaszy za tysiąc pln, że poszli w góry i po jednym dniu odciski i otarcia - nic dziwnego, bo KAŻDY but górski, poza takimi do wspinaczki skałkowej trzeba solidnie rozchodzić. Najczęściej jest to od 30 do 100 km, moje rozchodziły się po około 30km marszu w nizinnym terenie - w górach rozchodzą się szybciej, ale nigdy nie zabieramy na szlak nowych butów, bo otarcia praktycznie murowane. Inna sprawa, że niektóre modele po 100km marszu nadają się tylko do spalenia, ale to może bardziej kwestia szanowania butów i szczęścia przy zakupie. Co do cen, wydatków etc., czasami zdarza się naprawdę fajny but w granicach trzech stówek, ale jest to naprawdę rzadkość - ktoś kto nie chodził w górach pewnie będzie zadowolony, ale naprawdę zachęcam do opóźnienia zakupu i nabycia czegoś wygodnego i na lata - ubogich trekkingowców nie stać na tanie buty, chyba że chcesz co rok kupować nową parę za 200zł i Cię na to stać :D. O skarpetkach nie będę pisał, poczytaj sobie, bo od tego również zależy komfort i termiczny i wilgotnościowy stopy, baaaardzo zależy ;p. Co do innego oporządzenia w góry to fajnie mieć kijki trekkingowe - na stromych podejściach przenosisz ciężar ze stawów kolanowych na obręcz barkową i dajesz wytchnienie obolałym już przecież od długiej wędrówki nogom. Zresztą, to temat rzeka, jak zechcesz to sobie doczytasz, powodzenia w zdobywaniu Tatr i innych :).