Nie no coś Wam opowiem.
We wtorek wieczorem mama przyniosła mi do pokoju bluzke, która suszyła się na dworze. Biorę ją i nagle pisk, bo siedziała na niej pszczoła i wbiła mi całe żądło w mały palec
A mam uczulenie. Wzielam loratadynę, wapno, przykładałam cebulę i niby nie było tak źle. A w środę wieczorem wylądowałam na ratunkowym, palec mi tak spuchł, że nie mogłam nim ruszać, siny, plamy takie jak jakieś zakrzepy, na środku taka twarda gula, ropieje... Matko! Dostałam 2 zastrzyki, jakąs maść z antybiotykiem za ponad 20zł i zaczęło przechodzić. A teraz patrzę a mi jakaś wysypka włazi na ten palec i znów booli.
Nie to że mam coś do pszczół, ale dobrze jej, że umarła jak mi zostawiła żądło
