Myślałam, że na zawał zejdę dziś.
Generalnie wszystko bym mogła zgubić, ale nie telefon.
Wsadziłam go dziś do małej kieszonki w torebce, bo nie miałam czegoś co miało kieszenie na sobie.
Po jakimś czasie wkładam łapę, szukam, telefonu nie ma.
Przetrzepałam całą torebkę, każdą kieszeń, środek - nie ma.
Już dziwne odczucie miałam, poszłam do domu, przeszukuje dom - nie ma.
Sobie myślę, no kurna ładnie, już koniec, amen i w ogóle..
Siostra ze swojego do mnie dzwoni - dzięki Bogu telefon słychać.
A jak się okazało w kieszonce w torebce miałam dziurkę małą i gdzieś wpadł między poszewkę wewnętrzną a materiał wierzchni.
Ale ile stresów
